wtorek, 21 stycznia 2014

Początek

                                                                 ROZDZIAŁ I 

Jest rok 1993. Małe miasto gdzieś w Polsce. Nie tak małe by nazywać je miejscowością czy wioską. Na pieszo można było je obejść podczas dziennej wędrówki. Ul.Szwedzka 12. Grupa młodych ludzi odbywa właśnie swoje praktyki w piekarni. Część praktykantów spisuje receptury udanego wypieku, drudzy formułują  kęsy ciasta, a inni wypiekają świeże pieczywo. Zadania są podzielone. 
Grupę młodych dziewczyn słychać z daleka. Śmieją się na całe gardło, gdy tylko zamykają się drzwi za szefową - Jadzią. To właśnie Jadzia nadzoruje cały przebieg produkcji chleba. Zależy jej aby wszystko było idealnie upieczone, ponieważ jakość jej wypieków była ceniona w całym mieście. Pieczywo sprzedaje w swoim sklepiku "U Jadzi", który jest połączony właśnie z tą piekarnią. Chłopacy zaś konkurują ze sobą o najlepsze wypieki, chcąc zaimponować dziewczynom. Jak to chłopaki/. 
Wśród nich wyróżniał się jeden - Krzysiek. Wysoki, prawie 195 cm wzrostu, zielone oczy, szatyn. A do tego mocno, jak to ładnie się mówi, "przy kości". Budził lekki strach wśród kolegów. Wszyscy wiedzieli, że z nim się nie zadziera. Nie dał sobie chłopak w kaszę dmuchać. Lubił bić się od małego. Jego mama Lusia odkąd tylko pamięta była zapraszana na rozmowy do dyrektora szkoły. Gdy otrzymywała listy z pieczątką szkoły od razu wiedziała o kogo chodzi. Znowu coś przeskrobał, odpyskował nauczycielowi, albo kogoś pobił. Lusia liczyła, że chłopak w końcu wydorośleje i znajdzie sobie porządną dziewczynę, która wybije mu te wygłupy z głowy. W końcu miał już 19 lat.
Krzysiek oprócz tego, że słynął z prawego sierpowego, znany był jako ostry imprezowicz. Gdy dowiedział się, że jego rodzice wyjeżdżają w odwiedziny do bliskich od razu rzucał znajomym hasło - impreza. 
Imprezy były huczne i liczne. Jego starszy brat Wiechu zawsze zarzucił jakąś dobrą muzyką, a młodsza siostra Gosia zajmowała się przekąskami. Gdy rodzice wyjeżdżali nigdy nie wiedzieli tak naprawdę w jakim stanie zastaną swój dom po powrocie. 
Krzysiek miał bardzo dużo znajomych, był lubiany, zawsze bronił swoich przyjaciół i słabszych. Nie lubił za to się uczyć. Kiedyś, gdy dostał reprymendę od nauczycielki, zdenerwował się i wrzucił jej otwartą puszkę sardynek do szafki, która leżała tam miesiąc. Cuchnęło nie do opisania! Lecz nikt nie mógł zlokalizować miejsca tego smrodu dokładnie. Gdy zlokalizowano źródło zapachu nikt nic nie powiedział. Wiadomo było czyja to sprawka. W głębi duszy nauczyciele lubili tego łobuza ceniąc silną i nieugiętą postawę. No w końcu to tylko szkolne wygłupy. Na pewno mu przejdzie.

Na praktyki uczęszczała także piękna i nieśmiała Kasia. Była wysoką, szczupłą dziewczyną z czarnymi, lekko pofalowanymi, włosami. Twarz miała przeciętną, ale z charakterystycznymi niebieskimi oczami. Raczej skromna, ale umiała, jak to się mówi "radzić sobie w życiu". Od wczesnego dzieciństwa była uczona aby pomagać w domu. Jej tata Jasiu często wyjeżdżał służbowo, a mama musiała pracować od rana do wieczora. Wraz ze starszą siostrą, Joanną musiały dbać o dom, robić zakupy, gotować obiad, sprzątać. Jednak, nigdy niczego im nie brakowało. Rodzice dbali o nie jak mogli. Często dostawały prezenty i miały to co tylko chciały. A gdzie miejsce na miłość?- można by zapytać. W tej rodzinie nie było prawdziwej miłości. Tata kochał swoje dzieci, lecz praca nie pozwalała mu z nimi spędzać dużo czasu. Cały tydzień był w pracy, wracał tylko na weekendy. Matka po pracy odwiedzała kochanka i to niejednego. Myślała, że zapewniając swoim dziewczynkom dobra materialne daje im wszystko czego potrzebują. Niestety tak nie było.

Kaśka podkochiwała się w Krzyśku. Ten cały czas jej dogryzał, aby popisać się przed swoimi kumplami. Podbierał jej składniki, dosypywał jej do ciasta sól, po prostu chłopięce wygłupy. Wszyscy praktykanci wiedzieli, że Kaśka kocha się do szaleństwa w Krzyśku. Jej koleżanki pomagały zwrócić na nią uwagę Krzycha. To ją podmalowały ładnie, to podpytały kolegów Krzycha. 
Pewnego razu Kaśka postanowiła się przypodobać Krzyśkowi i odważyła zagadać do niego. Ten jednak nie wiedział, że ona za nim szaleje i jak zwykle dogryzł jej tak że w pięty poszło. Dziewczyna wybiegła z płaczem. Wtedy kumple uświadomili mu prawdę, a on właśnie dał jej do zrozumienia, że ma spadać.  Ten długo nie myśląc, poszedł za nią i przeprosił najładniej jak umiał. Całe to zajście zakończyło się wieczorną randką.


Zawsze, gdy Kaśka wychodziła rano z domu na praktyki musiała pokłócić się ze swoją matką. O co?-O wszystko.Taka to już ich tradycja można by rzec. Nienawidziły się okropnie. Nienawiść ta narastała z dnia na dzień coraz bardziej. Kaśka zawsze musiała mieć inne zdanie niż jej mama i na odwrót. Czuła, że nikt jej nie kocha, jest zdana sama na siebie.
Chłodna Ela, jej mama, nie akceptowała wyboru szkoły przez młodszą córkę. Zawsze chciała, aby jej dzieci miały co najmniej średnie wykształcenie, potem dobrą pracę. Może to troska o ich edukacje. Bardziej prawdopodobnie chciała, aby jak najszybciej się usamodzielniły i przestały być problemem. Ale cóż, Kasia wybrała zawodówkę, aby zrobić swojej mamie na przekór. Matka prosiła ją przez długi czas aby skończyła choć technikum. Zawsze to matura i wykształcenie średnie. Można iść na studia, ale jak się nie pójdzie, to tragedii nie będzie. 
Szkoła to pierwsza rzecz jaka nie pasowała Elżbiecie w poważnych wyborach córki. Drugą zaś był jej chłopak - Krzysiek. Od samego początku nie przepadała za nim. Uważała że, delikatnie mówiąc, jest nieodpowiednią partią dla jej córki. Nie miał urody księcia z bajki. Marny, w jej oczach, zawód no i jeszcze ta tusza. Ukrywała swoją nienawiść bardzo krótko. Jasiek, tata Kasi był za to zachwycony nowym chłopakiem córki. Bardzo go lubił i cieszył się, że jest szczęśliwa. Miał umowę z Krzyśkiem- zawsze o godzinie 23.00 i ani minuty później musiał odstawiać jego córkę pod same drzwi domu, nie było mowy o sekundowym spóźnieniu! Warunek ten był nie do obejścia i tak  też para się do niego stosowała. 

Związek młodych rozkwitał, bawili się, spotykali się cały czas. Kaśka była szczęśliwa, że mogła więcej czasu spędzać poza domem. Zawsze po zajęciach wracała do domu, wypełniała swoje obowiązki z siostrą, narzucone przez matkę, by później jak najszybciej spotykać się ze swoim nowym chłopakiem. 
Jej chłopak to była dobra odskocznia od codzienności. No bo co miała robić w domu? - myślała. Słuchać wiecznych narzekań i pretensji matki, sprzątać, gotować a dla relaksu umyć kibel?!

2 komentarze: